EPILOG ZJ23

EPILOG

 

Równo dwie godziny po ostatniej transmisji budka telefoniczna zniknęła tajemniczo z miejsca, w którym pojawiła się trzy dni wcześniej. Jeszcze kilka razy sprawdzano ziemię, na której stała, jednak nikomu nie udało znaleźć się tam niczego niezwykłego.
Rada Miejska zdecydowała się trzymać Masterminda pod nadzorem i zabezpieczyć go hełmem skonstruowanym przez techników z Herbaciarni. Wszystkim wydawało się to najlepszym rozwiązaniem, zwłaszcza że ów osobnik mógł dostarczyć wiele cennych informacji na temat samego Dogan.
Obraz Madonny zniknął po raz kolejny z Domu Kultury, podczas gdy w Pimpusiu wyprawiano imprezę na cześć jego nowego właściciela. W międzyczasie Amisze opłakiwali seniorów swojego rodu, a Dom Pogrzebowy Licho wyprawił wielki i wyniosły pogrzeb na część pary. FoTOS z kolei zyskali duże poważanie w mieście odkąd przyczynili się do wynalezienia panaceum razem z Ziemiami Arabskimi, a Atomic Rats i Psot Raganrok powrócili do prowadzenia swoich interesów - w końcu nadarzyła się dobra okazja, żeby szybko się
dorobić. Wasteland Rangers natomiast odetchnęli z ulgą, kiedy w mieście zrobiło się spokojniej - mogli teraz skupić się na swoich obowiązkach.
Ludzie Lasu zaszyli się na przedmieściach planując, co mają zrobić po śmierci Tajgów i utracie dziecka.
Większość Obrońców Światła po śmierci Lśniącej odeszła z Kościoła i rozpierzchła się po Dogan, zaś nad wieżą kościelną wielu ludzi było świadkami odlatującego statku kosmicznego, który zabrał ze sobą kilkoro mieszkańców.
Niektórzy członkowie Rocket Dogz wyruszyli ku Lost Vegas - nikt nie wie, co tam znajdą, jednak część z nich zdecydowała się zostać w Dogan i prowadzić tutaj swoje interesy.
Wędrowcy przybywający do Dogan wspominali, że w drodze spotkali kolorową grupę Ziem Arabskich, która zmierzała w nieznanym kierunku.
Herbaciarnia po raz kolejny zapuściła się w tunele pod miastem, by ocenić straty po wybuchu bomby, jednak okazało się, że zostały one prawie całkowicie zasypane.

W Dogan zapanował spokój. Nikt tylko nie wiedział na jak długo…

 

——————

 

Jakiś czas po tym, gdy ucichły wystrzały i mieszkańcy Dogan pozbierali swoich rannych, spomiędzy rzuconych na kupę ciał Wilków wyczołgał się przybysz, który wprowadził ostatnio wiele zamętu w życie miasteczka. Powoli, utykając, ruszył w stronę pustkowi. Jego skóra była zimna a oddech płytki, ale nie był martwy. Mimo, że kieszenie wywrócone miał na lewą stronę, a w kaburze nie było śladu żadnej broni, to bardziej w tym wszystkim martwiło go to, że nie wywiązał się z zadania - odsunął Masterminda od władzy, ale nie do końca po to przybył. Miał przyprowadzić krnąbrnego ucznia przed oblicze jego nauczyciela - nauczyciela, który nie uznaje połowicznych rozwiązań…

 

——————

 

Jedyna świeca w pokoju oświetlała twarz starca z długą, siwą brodą, który pochylał się nad sporą ilością dokumentów. Z zamyślenia wyrwało go stukanie do drzwi.
    ⁃    Wejdź, Łamaczu. - odrzekł starzec kontynuując przeglądanie dokumentów. - Wejdź i zdaj raport.
Do pokoju wszedł rudy jegomość w ciemnych okularach. Zaczął się nerwowo rozglądać, lecz w półmroku panującym w pomieszczeniu ciężko było cokolwiek dostrzec.
    ⁃    Panie, Mastermind został zneutralizowany. Nie będzie nam póki co przeszkadzać.
    ⁃    Póki co? - starzec przerwał na chwilę przeglądanie dokumentów nie podnosząc głowy. Zdawał się być lekko zdenerwowany.
    ⁃    Tak, niestety został pojmany przez mieszkańców Dogan. Nie byłem w stanie dorwać go osobiście. - przyznał Filip z nutą wyrzutu w głosie. - Nie przeszkadza mi to jednak w dalszej realizacji planu.
    ⁃    To ja decyduję co przeszkadza, a co nie, Filipie. Zapędzasz się. - w głosie starca było słychać narastające zdenerwowanie. - Poza tym doszły mnie słuchy, że przyczyniłeś się do śmierci Lśniącej. Mogłem ją jeszcze wykorzystać, a Ty, zamiast słuchać rozkazów, bawiłeś się w prywatę!
    ⁃    Ja tylko podburzyłem trochę tłum… Reszta była dziełem Masterminda, który chciał się pozbyć wszystkich Obrońców Światła… Poza tym, Ezbeth musiała ponieść karę za to, że nie przypilnowała mojego bra… - Łamacz nie zdążył dokończyć, ponieważ w magiczny sposób starzec zmaterializował się koło niego i uderzył go w twarz. Filip zatoczył się, ale udało mu się utrzymać na nogach.
    ⁃    Ja mówię kto i kiedy poniesie karę, decyzja nie należy do Ciebie.
    ⁃    Tak jest, Panie. - odrzekł Filip, rozmasowywując twarz. - Gajowy nie żyje, został powieszony. Niestety jego syn zaginął. Mam jednak trop i wiem, kto może go posiadać. W każdym momencie mogę wrócić do Dogan i odzyskać dziecko.
    ⁃    Póki co nie ma pośpiechu. Ty nie wrócisz do Dogan, a przynajmniej nie teraz. Musisz ponieść karę. Każdy, kto nie wykonuje obowiązków wielkiego Maerlyna, musi za to zapłacić. Najpierw Mastermind, teraz Ty. - Maerlyn wrócił do biurka. - Ciesz się, że jeszcze jesteś mi przydatny - w innym wypadku już dawno było by po Tobie. A teraz zniknij mi z oczu - muszę przygotować się do kolejnej fazy planu. Dogan musi zostać zrównane z ziemią.
    "Dokładnie to samo powiedziała Lśniąca." - pomyślał Filip, wychodząc z ciemnego pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.